Wystawa Doroty Świdzińskiej "Podróż"

2024-08-20 09:00

 

Wiek sędziwy to szczególny okres w życiu człowieka. Świat szeroki, wielowątkowy, nieograniczony zawęża się powoli lecz nieodwracalnie do niezbędnego minimum. Tak w postrzeganiu i rozumieniu otoczenia jak i własnego terytorium.

Przychodzi moment, kiedy stary człowiek przestaje interesować się światem. Opuszczająca go energia musi jeszcze wystarczyć do utrzymania podstawowych czynności pozwalających mu trwać nadal. To czas, w którym najważniejszą rzeczą w życiu człowieka staje się samo życie. Słabnące zmysły zawodzą. Babcia już nas nie rozumie, nie słyszy co do niej mówimy. Patrzy, lecz nie poznaje. W jej oczach coraz częściej pojawia się lęk. Zaczyna bać się najbliższych. Zdajemy sobie sprawę, że nie może już zostać sama.

To czas, w którym pojęcie ludzkiej godności nabiera szczególnego znaczenia.

 

Głównym obszarem moich zainteresowań twórczych jest schyłek życia kobiety, czas jej biologicznego i emocjonalnego wygasania, przygotowywania się człowieka do odchodzenia. Szczególnie zajmuje mnie miejsce kobiety sędziwej we współczesnym społeczeństwie oraz to, jakie pełni w nim funkcje. W swojej pracy artystycznej wypowiadam się za pomocą realizacji multimedialnych, sztuki akcji oraz malarstwa.

Wystawa w Domu Kultury Polskiej w Wilnie jest częścią projektu w procesie, zapoczątkowanego w 2010 r w Galerii nad Wisłą w Toruniu.

Dorota Świdzińsk

„Po drugim okresie życia, gdy człowiek nie może oderwać wzroku od śmierci, przychodzi okres trzeci, najkrótszy i najbardziej tajemniczy, o którym wie się niewiele i nie mówi nic. Człowieka opuszczają siły i obezwładnia go zmęczenie. Zmęczenie: milczący most prowadzący z brzegu życia na brzeg śmierci. Śmierć jest tak bliska, że aż nudno na nią patrzeć.”[1]. Te poruszające słowa Milana Kundery stanowią opis stanu w jakim znajduje się człowiek u schyłku swojej egzystencji. Opisują proces biologicznego wygasania istoty ludzkiej, mówią o progu,  który musi przekroczyć człowiek, zanim zakończy swoje ziemskie bytowanie.

Ilekroć spotykałam się ze starością w jej ostatniej, schyłkowej fazie, zawsze doznawałam uczucia bezsilności i głębokiego smutku. Zastanawiałam się, dlaczego tak jest, co powoduje, że boimy się starości, chociaż wiemy, że jest nieunikniona, podobnie jak wszystkie następujące po sobie fazy ludzkiego życia. Dlaczego unikamy myślenia o niej, bliższego z nią kontaktu, identyfikacji, wypieramy z własnej świadomości?

Myślałam: co może zrobić człowiek zdrowy, w sile wieku, żeby oswoić starość, znaleźć dla niej pozytywne uzasadnienie, zrozumieć, dotrzeć do  najgłębszego jej sensu?

Można  rozmaicie zbliżyć się do tego zjawiska. Ja postanowiłam zgłębić je w sposób twórczy.

Od jakiegoś czasu należę do tej kategorii kobiet, o których mówi się nie bez współczującego zrozumienia „pięćdziesiątka”. Określenie „kobieta po pięćdziesiątce” jest już w społeczeństwie rodzajem stygmatu, a ja patrząc na świat swoim pięćdziesięcioletnim wzrokiem wyławiam z niego liczne siostry, które stoją już na brzegu własnego życia. Dzieciństwo i młodość to czas, w którym nie istnieje troska o życie, namysł nad upływem czasu, nie ma w nim zrozumienia dla niesprawności, powolności, niedołężności. Refleksje przychodzą później, w wieku dojrzałym lub starszym, najczęściej w jesieni życia.

Zastanawiałam się, czy był taki moment i kiedy się pojawił, gdy zaczęłam dostrzegać starość i doszłam do wniosku, że takiego przełomu w moim dojrzewaniu nie było. Już w okresie nastoletnim odczuwałam specyficzną tkliwość, nadwrażliwość, troskę, pokaźną dozę empatii a nawet coś w rodzaju braterstwa wobec bezbronności starego człowieka. Obecnie jako kobieta  dojrzała, już w pełni ukształtowana wiem, że na obraz mojej osobowości, także jej twórczego oblicza miało wpływ dzieciństwo i nastoletnia młodość.

Jak daleko sięgam pamięcią zawsze była przy mnie babcia Józia. Tworzyliśmy trzypokoleniową rodzinę, w ciasnym mieszaniu w bloku dzieliłam pokój razem z babcią. Moment śmierci mojej życiowej towarzyszki i powierniczki stał się dla mnie zdarzeniem progowym, od tamtej chwili nic już nie było takie samo.

Oczywistym wydaje  się fakt, że od chwili, kiedy zajęłam się twórczością tematyka starości i samotności kobiety była u mnie naturalną potrzebą. Najpierw rysowałam i malowałam, z czasem gdy dostępne stały się inne media z ciekawością i pasją zaczęłam tworzyć  z pamiątek po babci instalacje, fotografowałam, pisałam, nagrywałam, filmowałam. Obecnie znowu maluję.

Celem nadrzędnym moich zainteresowań i działań twórczych jest zgłębienie i zaakceptowanie procesu starzenia się, uświadomienie sobie jego nieuchronności, „obłaskawienie” i pogodzenie się z nim.

Penetrując tą sferę życia, stykając się ze starymi ludźmi, poznając ich cichą egzystencję na uboczu mam na celu wydobycie na światło dzienne ich problemów, lęków i frustracji.  Chodzi mi o przywrócenie w społeczeństwie szacunku dla starości. Chciałabym, aby w Polsce tak jak w konfucjańskich Chinach człowiek stary traktowany był z godnością i należytą mu czcią. Jestem przekonana i chciałabym o tym przekonać innych, że stary człowiek to przede wszystkim mądrość, wiedza, doświadczenie, wyrozumiałość, tolerancja, cierpliwość, czułość i ciepło. A fakt, że na swej drodze spotykamy czasem starych ludzi sfrustrowanych, zalęknionych i nieufnych jest skutkiem obchodzenia się z nimi przez społeczeństwo, w którym przyszło im dożywać swoich dni.

Artystyczny projekt Doroty Świdzińskiej porusza. Nie tylko z racji tematu, ale nade wszystko z powodu prostoty z jaką został zrealizowany. Prostoty tak bardzo identyfikującej się z ludźmi, którzy niosą ze sobą wielki bagaż przeżyć i doświadczeń. (…) Życie starych ludzi jest pełne nieustannych lęków, nie tylko związanych ze stanem ich zwykle pogarszającego się zdrowia. Odnosi się także do samotności i strachu przed odrzuceniem przez najbliższych.

Świdzińska na przekór tym obawom, urzeczona jest starością, jako stanem niezwykłego piękna i bogactwa.  Artystkę fascynuje nie tylko prostota tych kobiet, ale i pokora oraz bezradność skrywana ich cierpieniem. 

prof. Marian Stępak

 

Przyglądając się pracom Doroty Świdzińskiej przychodzi mi na myśl arystotelesowskie rozumienie pojęcia mimesis, poprzez które Filozof pojmował trojaki sposób obrazowania rzeczywistości; wyidealizowaną, taką jaka jest, oraz gorszą, ukazującą między innymi zepsucie natury ludzkiej, prawdę o człowieku i jego losie – charakteryzującą chociażby obrazy Pietera Bruegla Starszego. Ten rodzaj rozumienia mimesis zastosowałbym do określenia twórczości Doroty Świdzińskiej.

*

Analiza prac Doroty Świdzińskiej skupia nas przede wszystkim na kategorii ciała. Kultura współczesna ukazuje nam to ciało jako zawsze piękne, powabne, wyidealizowane. Ale jest to ciało fałszywe, a więc jednocześnie nie piękne – jeśli zastosujemy tutaj platońskie rozumienie tych pojęć w stosunku do sztuki. Ciało jakie ukazuje nam Dorota Świdzińska jest prawdziwe, a przez to piękne i dobre. Artystka w swoich zainteresowaniach starością stara się więc uwolnić ciało z presji jego nierzeczywistego przedstawiania.

Sebastian Kochaniec

 

Projekt artystyczny Doroty Świdzińskiej wzbogacić może, bo pokazując autentyzm bycia w starości, otwiera nas na samo życie. Sztuka artystki kategorię piękna zamienia na dyskurs prawdy, a w przypadku pracy Hand made, niekoniecznie w wersji bolesnej. Poza tym Dorota Świdzińska zamienia kategorię piękna na kategorie wrażliwości, intuicji, uczuć i emocji związanych z codziennością. Daje nam skosztować życiowej mądrości bardziej doświadczonych, mądrych starych kobiet.

prof. Janina Uszyńska Jarmoc

 

 

 

Wystawa czynna od 20 do 31 sierpnia 2024 r.